Otwarte dachy... - Bunt maszyn

To co towarzyszyło naszej imprezie jak najbardziej zasługuje na miano. Kaczuszki się buntowały, ale... w granicach przyzwoitości ;)
Zaczęło się jeszcze w piątek, gdy awaria elektryki wykluczyła przyjazd jednej z załóg (nawiasem mówiąc od dawna wyglądanej ;)).
W sobotę rano lawendowa kaczuszka, nieodłączna towarzyszka wszystkich naszych spotkań, zaczęła "pluć olejem". Wyglądało to dość paskudnie - tłusta plama pod samochodem w samym centrum miasta. Oczywiście, zamiast "Otwartego dachu..." czekały ją inne atrakcje: przejażdżka lawetą (nawiasem mówiąc nie był pierwszy raz) i zaprzyjaźniony warsztat (tu jej jednak jeszcze nie było). Okazało się - niestety dopiero w poniedziałek - że problem tkwi w uszkodzonym zatrzasku korka wlewu oleju. Po wymianie tzw. kominka - śmiga aż miło...


Na trasie zbuntował się "Julian". Załoga jechała z tyłu i... nagle zniknęli z lusterek wstecznych. Droga w tym miejscu była kręta i wąska, a na dodatek pod górę. I choć niektórzy myśleli, że to "koników" za mało, to okazało się, że to jednak "literków" było za mało. Na szczęście bunt był krótkotrwały i po zatankowaniu paru litrów "złotego płynu" możliwe było kontynuowanie wycieczki...




















W drodze powrotnej ze spotkania w niebieskiej kaczuszce zerwała się linka gazu. Ale sprytna załoga dotarła do domu "na ssaniu", a już po kilku dniach (z nową linką) szalała na Nocy Muzeów...


Ależ te kaczuszki mają urok, prawda? I humory ;)

Otwarte dachy na otwarcie sezonu

W tym roku trochę później... ale i Wielkanoc była stosunkowo późno, a i wiosna tak przychodziła, przychodziła, a tak definitywnie przyjść nie mogła. Nawet dziś, dzień przywitał nas ciężkimi chmurami, gdzieniegdzie deszczem, a gdzieniegdzie wprost ulewą. Ranek zaczął się więc o telefonów - jedziemy? czy odwołujemy imprezę? Oczywiście, że jedziemy...

Przejazd przez Lublin - skrócony do niezbędnego minimum, choć i tak wzbudziliśmy nie małą sensację, bo w końcu zobaczyć na raz 7 kaczek to rzadka gratka...


Jednak, gdy tylko wyjechaliśmy za granice miasta, rozpogodziło się i... nawet można było otworzyć dachy - co prawda tylko w czerwonej (najszybszej) kaczuszce, ale zdjęcia robione przez otwarty dach idealnie otwierają nam sezon i tę wycieczkę...

Po drodze dołączyła do nas 8 kaczka - najstarsza i wzbudzająca największe zainteresowanie (bo to w zasadzie publiczny debiut Juliana - o ile nie został przechrzczony? - po jego "reanimacji")

W Wojciechowie powitało nas słońce i... przemiła Gospodyni, która oprowadziła nas po starej (autentycznej!) zagrodzie chłopskiej, przybliżyła nam życie ludzi na wsi w latach 30-tych ubiegłego wieku (czyli z czasów, gdy we Francji trwały już prace nad prototypem 2CV!)



W Wojciechowsko Zagroda każdy znalazł fajne zajęcie dla siebie:
dzieci się mogły pobawić...



Panowie pooglądali samochody (szczególnie jeden)




a Panie...


Trochę ruchu na świeżym powietrzu zaostrzyło nam apetyty i gdy na stole pojawiły się regionalne specjały: placki kapuściane, zapiekane żeberka, pierogi ruskie, gryczaniak i kompot z rabarbaru - wszyscy ochoczo zasiedli do stołów...



Jeszcze zdjęcie zbiorowe...

I wyjechaliśmy z Wojciechowa...



Drugim etapem naszej wycieczki był Nałęczów...







i urokliwie położona Kawiarnia Jaśminowa...


W iście rodzinnej atmosferze mogliśmy pożartować, wypić kawkę i spróbować "babcinego" kajmaku...



Tu rozeszły nasze drogi - część załóg postanowiła już jechać do domu - bo było bliżej, bo i pora była już późna...

Reszta (4 kaczki) pojechała do olejarni w Zabłociu - to był nie planowany punkt wycieczki, ale okazał się przemiłym akcentem. Dowiedzieliśmy się jak uzyskać olej z roślin, jak go przechować i... co to za "rydz" jest "lepszy niż nic" - a nie o grzyb chodzi w tym powiedzeniu...




W drodze do Lublina wszyscy już odczuwaliśmy radosne zmęczenie - to był dobry dzień :)


Nim się na dobre spostrzegliśmy nastał wieczór i czas pożegnania



Pierwszy dzień wiosny

W pierwszy dzień wiosny, swój pierwszy wyjazd "w miasto" na swojej Vespie (PX80 z 81r.) wykonał Piotr... A ja swoją kaczuszką już nie pierwszy raz...
Jak zwykle było dużo miłych spotkań po drodze, mnóstwo uśmiechów, ciepłych pozdrowień...
[Rafał]